W maju udało nam się znaleźć trochę czasu żeby polecieć do Szkocji, która od jakiegoś już czasu chodziła nam po głowach. Spędziliśmy w niej niepełne 4 dni, co z pewnością jest za krótkim czasem, żeby zobaczyć wszystko, a i tak to co udało nam się zwiedzić było niewystarczające i już myślę o powrocie. Lecieliśmy z Gdańska do Glasgow, dotarliśmy wieczorem i nie wybieraliśmy się już na żadne dłuższe wycieczki, naszym celem było dojechanie w jednym kawałku do hotelu. Całe szczęście jechanie po lewej stronie nie było takie straszne jak się wydawało i szybko udało nam się do tego przyzwyczaić. Na pewno pomogło to ,ze dostaliśmy ku naszej radości samochód z automatyczną skrzynia biegów, a tego się nie spodziewaliśmy. Pierwsza noc spędziliśmy w hotelu w Greenock, który pomimo wielu rozpadających się elementów w pokoju, przywitał nas przemiłymi ludźmi dzięki którym od razu poczuliśmy się swojsko.
Mieliśmy dwa cele na ten wyjazd: dolina Glencoe i Isle of Skye. Pogoda była jaka była, nie było co sprawdzać prognoz wcześniej i tak sie zmieniały minimum trzy razy dziennie. Kolejne dwa noclegi zaplanowaliśmy właśnie w Glencoe i tam zmierzaliśmy następnego dnia rano. Jechaliśmy wzdłuż Loch Lomond, które zajęło 6 miejsce w plebiscycie na najpiękniejszy cud natury w Wielkiej Brytanii w 2005 roku. Następnie zamiast od razu wjeżdżać w drogę A82 prowadzącą przez Glencoe, skręciliśmy w lewo w A85 na Oban. Jadąc w tym kierunku można zobaczyć Kilchurn Castle i Saint Conan's Kirk, do którego chętnie i bezpłatnie weszliśmy, warto! Miejsce jest jednak trochę przerażające w momencie kiedy zostaje się w nim samym i nagle samoistnie zamykają się drzwi;) Przy drodze znajduje się sporo zatoczek parkingowych, a także miejsc biwakowych, nauczeni doświadczeniem z Norwegii staraliśmy się zatrzymać prawie na każdym ponieważ to oznacza atrakcje. W taki sposób znaleźliśmy się na małym leśnym parkingu który prowadził do wodospadu.
W końcu nadszedł czas na Glencoe - warto poczytać wcześniej o tym miejscu, nazwa jest bardzo adekwatna, a samo miejsce jest naprawdę wyjątkowe. Szczyt Buachaille Etive, Trzy Siostry i wreszcie Glen Etive to miejsca, obok których nie da się nie zatrzymać. Dodatkowo, nawet mimo kiepskiej pogody można zauważyć na zboczach gór wielu amatorów górskich wycieczek.
Po dotarciu do hotelu i zjedzeniu pysznego obiadu pojechaliśmy zobaczyć słynny wiadukt z Harrego Pottera. Do Glenfinnanan łatwo dojechać, wiadukt jest od razu widoczny, miejsc parkingowych jest sporo, a za parkingowego robił jelonek z pięknym porożem. Można podejść pod sam wiadukt i powchodzić wyżej, zobaczyć panoramę całego miejsca. Sama okolica także warta jest zobaczenia.
Następny dzień przeznaczyliśmy na Isle of Skye, dotarcie tam chwilę trwało, ponieważ co chwilę się gdzieś zatrzymywaliśmy;) Jeszcze przed wjazdem na wyspę można zwiedzić zamek Eilean Donan Castle, który znajduje się przy głównej drodze na Skye. Zamek znajduje się w prywatnych rękach, ale jest on udostępniony do zwiedzania. Parking jest bezpłatny, natomiast wejście na teren mostu i zamku kosztuje 7 funtów.
Potem było już tylko Skye i było bajecznie. Wiało niesamowicie, ale widoki są cudowne. Nie udało nam się niestety zobaczyć wszystkiego. Portree, Sligachan, pasmo Cuillin, The Old Man of Storr, zamek Dunvegan, Quiraing, Neist Point, Faerie Glen, Fairy Pools, Claigan Coral Beach, Kilt Rock i jeszcze by się pewnie kilka miejsc znalazło to wszystko atrakcje na wyspie Skye. Nie dotarliśmy wszędzie, najbardziej żałuję Fairy Polls i gór Cuillin, zostały na następny raz;) A więc co nam się udało zobaczyć: Niedaleko za Poitree znajduje się Old Man of Storr, żeby się do niego dostać chwilę trzeba iść pod górę. Ścieżka zaczyna się bardzo przyjemnie, natomiast dalej trzeba iść między kamieniami, więc jeśli pada lub wieje - ubierzcie się lepiej niż my! Buty porządne wskazane, bo się może zrobić nieciekawie. Ludzi tam chodzi sporo, parking znów jest bezpłatny.
Podążając dalej drogą znajdujemy się nad Kilt Rock, od razu przy drodze jest parking i wodospad.
Następnie, zamiast jechać prosto na koniec półwyspu skręciliśmy w lewo widząc znak Quiraing. Było pięknie, góry, owce i my.
Zależało nam na dostaniu się na Neist Point, co nie było takie proste, bo znaków na drodze wskazujących gdzie jechać już nie było. Miła pani na stacji w Dunvegan nas naprowadziła na dobrą trasę. Lepiej zaznaczcie ją sobie wcześniej na mapie! Pod koniec droga zrobiła się dość wąska i kręta, ale warto się tam wybrać.
Planując wypad na Isle of Skye ,zjedzcie obiad na wyspie albo wróćcie do hotelu wcześniej, ponieważ może się okazać, tak jak w naszym przypadku, że po powrocie do Glencoe wszystkie restauracje i bary są już zamknięte lub ich kuchnia już nie pracuje i dla pięknych widoków przeżyjecie cały dzień o ciastkach i soku ze stacji:)Tak to już jest gdy zamiast trzymać się wyznaczonej trasy co chwile zbacza się z kursu, bo ścieżka wydaje się ciekawa:)
Nadszedł niestety czas powrotu do hotelu i już nigdzie na dłużej się nie zatrzymaliśmy. Ostatniego dnia wracając na lotnisko ponownie zatrzymaliśmy się w Glencoe i Glen Etive.
Zapraszamy na filmowe podsumowanie naszego wyjazdu. Na pewno tam wrócimy!
Aż się prosi, żeby polecieć dronem wzdłuż tego niesamowitego wiaduktu i zrobić parę ciekawych ujęć ;) Fisheye i budynki z bliska to chyba złe połączenie jak na mój gust...
ulubione powiedzonko w Szkocji jeśli chodzi o rozmowy pogodowe : dzisiaj były 4 pory roku w ciągu jednego dnia.
po polsku brzmi to dziwnie, ale wierzcie mi tu nigdy to zdanie im się nie znudzi. Na zdjęciach widać, że na 3 siostrach lało i dobrze, bo nie zjadły was znienawidzone przez wszystkich wyjątkowo wredne meszki!
Mieszkam tu już 1.5 roku i jeszcze nie zjechałam jej dokładnie.
Szkocja jest piękna no i przy dużej aktywności można tu zobaczyć zorze, na którą usilnie polujemy.
Zapraszamy, z chęcią was ugoszczę.
było cudownie! mimo deszczu i wiatru;) na pewno wrócimy! faktycznie, meszek żadnych nie doświadczyliśmy, czyli lepiej jak pada;) trzeba tam pojechać!;)
W maju udało nam się znaleźć trochę czasu żeby polecieć do Szkocji, która od jakiegoś już czasu chodziła nam po głowach. Spędziliśmy w niej niepełne 4 dni, co z pewnością jest za krótkim czasem, żeby zobaczyć wszystko, a i tak to co udało nam się zwiedzić było niewystarczające i już myślę o powrocie. Lecieliśmy z Gdańska do Glasgow, dotarliśmy wieczorem i nie wybieraliśmy się już na żadne dłuższe wycieczki, naszym celem było dojechanie w jednym kawałku do hotelu. Całe szczęście jechanie po lewej stronie nie było takie straszne jak się wydawało i szybko udało nam się do tego przyzwyczaić. Na pewno pomogło to ,ze dostaliśmy ku naszej radości samochód z automatyczną skrzynia biegów, a tego się nie spodziewaliśmy. Pierwsza noc spędziliśmy w hotelu w Greenock, który pomimo wielu rozpadających się elementów w pokoju, przywitał nas przemiłymi ludźmi dzięki którym od razu poczuliśmy się swojsko.
Mieliśmy dwa cele na ten wyjazd: dolina Glencoe i Isle of Skye. Pogoda była jaka była, nie było co sprawdzać prognoz wcześniej i tak sie zmieniały minimum trzy razy dziennie. Kolejne dwa noclegi zaplanowaliśmy właśnie w Glencoe i tam zmierzaliśmy następnego dnia rano.
Jechaliśmy wzdłuż Loch Lomond, które zajęło 6 miejsce w plebiscycie na najpiękniejszy cud natury w Wielkiej Brytanii w 2005 roku. Następnie zamiast od razu wjeżdżać w drogę A82 prowadzącą przez Glencoe, skręciliśmy w lewo w A85 na Oban. Jadąc w tym kierunku można zobaczyć Kilchurn Castle i Saint Conan's Kirk, do którego chętnie i bezpłatnie weszliśmy, warto! Miejsce jest jednak trochę przerażające w momencie kiedy zostaje się w nim samym i nagle samoistnie zamykają się drzwi;) Przy drodze znajduje się sporo zatoczek parkingowych, a także miejsc biwakowych, nauczeni doświadczeniem z Norwegii staraliśmy się zatrzymać prawie na każdym ponieważ to oznacza atrakcje. W taki sposób znaleźliśmy się na małym leśnym parkingu który prowadził do wodospadu.
W końcu nadszedł czas na Glencoe - warto poczytać wcześniej o tym miejscu, nazwa jest bardzo adekwatna, a samo miejsce jest naprawdę wyjątkowe. Szczyt Buachaille Etive, Trzy Siostry i wreszcie Glen Etive to miejsca, obok których nie da się nie zatrzymać. Dodatkowo, nawet mimo kiepskiej pogody można zauważyć na zboczach gór wielu amatorów górskich wycieczek.
Po dotarciu do hotelu i zjedzeniu pysznego obiadu pojechaliśmy zobaczyć słynny wiadukt z Harrego Pottera. Do Glenfinnanan łatwo dojechać, wiadukt jest od razu widoczny, miejsc parkingowych jest sporo, a za parkingowego robił jelonek z pięknym porożem. Można podejść pod sam wiadukt i powchodzić wyżej, zobaczyć panoramę całego miejsca. Sama okolica także warta jest zobaczenia.
Następny dzień przeznaczyliśmy na Isle of Skye, dotarcie tam chwilę trwało, ponieważ co chwilę się gdzieś zatrzymywaliśmy;) Jeszcze przed wjazdem na wyspę można zwiedzić zamek Eilean Donan Castle, który znajduje się przy głównej drodze na Skye. Zamek znajduje się w prywatnych rękach, ale jest on udostępniony do zwiedzania. Parking jest bezpłatny, natomiast wejście na teren mostu i zamku kosztuje 7 funtów.
Potem było już tylko Skye i było bajecznie. Wiało niesamowicie, ale widoki są cudowne. Nie udało nam się niestety zobaczyć wszystkiego. Portree, Sligachan, pasmo Cuillin, The Old Man of Storr, zamek Dunvegan, Quiraing, Neist Point, Faerie Glen, Fairy Pools, Claigan Coral Beach, Kilt Rock i jeszcze by się pewnie kilka miejsc znalazło to wszystko atrakcje na wyspie Skye. Nie dotarliśmy wszędzie, najbardziej żałuję Fairy Polls i gór Cuillin, zostały na następny raz;) A więc co nam się udało zobaczyć:
Niedaleko za Poitree znajduje się Old Man of Storr, żeby się do niego dostać chwilę trzeba iść pod górę. Ścieżka zaczyna się bardzo przyjemnie, natomiast dalej trzeba iść między kamieniami, więc jeśli pada lub wieje - ubierzcie się lepiej niż my! Buty porządne wskazane, bo się może zrobić nieciekawie. Ludzi tam chodzi sporo, parking znów jest bezpłatny.
Podążając dalej drogą znajdujemy się nad Kilt Rock, od razu przy drodze jest parking i wodospad.
Następnie, zamiast jechać prosto na koniec półwyspu skręciliśmy w lewo widząc znak Quiraing. Było pięknie, góry, owce i my.
Zależało nam na dostaniu się na Neist Point, co nie było takie proste, bo znaków na drodze wskazujących gdzie jechać już nie było. Miła pani na stacji w Dunvegan nas naprowadziła na dobrą trasę. Lepiej zaznaczcie ją sobie wcześniej na mapie! Pod koniec droga zrobiła się dość wąska i kręta, ale warto się tam wybrać.
Planując wypad na Isle of Skye ,zjedzcie obiad na wyspie albo wróćcie do hotelu wcześniej, ponieważ może się okazać, tak jak w naszym przypadku, że po powrocie do Glencoe wszystkie restauracje i bary są już zamknięte lub ich kuchnia już nie pracuje i dla pięknych widoków przeżyjecie cały dzień o ciastkach i soku ze stacji:)Tak to już jest gdy zamiast trzymać się wyznaczonej trasy co chwile zbacza się z kursu, bo ścieżka wydaje się ciekawa:)
Nadszedł niestety czas powrotu do hotelu i już nigdzie na dłużej się nie zatrzymaliśmy.
Ostatniego dnia wracając na lotnisko ponownie zatrzymaliśmy się w Glencoe i Glen Etive.
Zapraszamy na filmowe podsumowanie naszego wyjazdu. Na pewno tam wrócimy!